Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

"Niewyraźni rycerze" polskiego biznesu

· · 3 min
"Niewyraźni rycerze" polskiego biznesu

Poprzednim razem mówiliśmy o wyblakłych damach i sytuacjach, w których dają się okradać z charakteru i wyrazistości. A jak wyglądają współcześni rycerze polskiego biznesu?

Rycerze? Jacy rycerze!? – spytacie. To już nie ta bajka. Czy, zatem, bohaterami tego wpisu są już tylko wojownicy w scenerii pola bitwy oraz zerojedynkowej walki o przetrwanie w konwencji „Kill Bill”?

Dzisiejszy post zainspirowały obserwacje zachowań polskich menedżerów na lotniskach i w samolotach. Dużo ostatnio podróżuję służbowo na trasach zdominowanych przez ludzi biznesu i w godzinach dla nich typowych.

W chmurach

Niezwykłe, że menedżerowie odmówili sobie czegoś, co dawniej odróżniało szlachetnie urodzonego od parobka. Dziś zaś odróżnia prawdziwego lidera od podróbki.

O czym mówię? O rycerskości, odpowiedzialności za otoczenie, gotowości do świadczenia pomocy słabszym i płci pięknej, stawania w obronie honoru i wartości, wspomnianej już kiedyś lojalności oraz szarmanckości, która dodawała im tyle uroku. Duże słowa, duże wymagania, powiesz – czy jednak na pewno?

Latający przedstawiciele świata biznesu są mentalnie nieobecni i niezaangażowani w relacje z otoczeniem. Nie jest ich sprawą starsza kobieta podnosząca walizkę, matka z małym dzieckiem manewrująca złożonym wózkiem przy próbie wejścia na pokład samolotu. Nie reagują, kiedy ktoś ma kłopot z otwarciem schowka bagażowego. Nie biegną, kiedy przewróci się walizka lub upadnie bilet. Ne przepuszczają na schodkach do samolotu, choć deszcz i wichura kobiece głowy potraktują przecież stokrotnie boleśniej. Są w głębokim kontakcie wyłącznie ze swoimi laptopami i smartfonami.

Czy w korporacjach jest inaczej? Mężczyźni nie mają nawyku puszczania kobiet przodem, kłaniania się z uprzejmym „dzień dobry”, otwierania drzwi samochodu czy ustępowania miejsca w firmowej kantynie. Ba, za zajęcie miejsca na firmowym parkingu gotowi są rozpętać kolejną wojnę światową – bo to w końcu strategiczna walka o zasoby i prestiż. Prawda jest taka, że każdy z nas jest tym samym człowiekiem prywatnie i zawodowo. Jeśli TO posiadamy, trudno TO ukryć w pracy. Jeśli nie, cóż… pytanie, czy mama, babcia i córka zawsze byłyby z nas dumne.

Panowie, kto wam to zrobił?

Usłyszę zaraz, że kobiety same się o to prosiły, że próby traktowania ich szarmancko kończyły się na tyle marnie, że szkoda gadać. Usłyszę, że ktoś tych mężczyzn wychował, więc to kwestia wychowania i kształtowania postaw oraz kultury osobistej przez rodziców i system edukacji.

Jest w tym, z pewnością, sporo prawdy. Choć ma ona znaczenie do dnia, w którym mężczyzna żegna się ze swoim konikiem na biegunach i staje się mężczyzną. Tym bardziej, kiedy w odpowiedzialnej roli szefa wchodzi w środowisko biznesowe. Przypomnij sobie swojego ulubionego prezesa, autorytet, osobę, która osiągnęła zasłużony sukces i pozycję. Czy brakowało mu kultury osobistej i troski o innych?

Z moich doświadczeń wynika, że prawdziwego lidera charakteryzuje postawa pełna szacunku wobec innych i wysoka kultura osobista. Mój ulubiony prezes, z którym miałam przyjemność współpracować, wielka postać świata biznesu, zawsze przypominał mi, żebym nie sięgała za klamkę drzwi, opuszczając jego prezesowski gabinet, bo otwieranie drzwi przed kobietą jest jego zadaniem. Potrafił też w niezwykle uprzejmy i ujmujący sposób docenić styl i elegancję kobiecego ubioru. Wychodziłam ze spotkań biznesowych u niego podwójnie usatysfakcjonowana: jako doceniony zdolny menedżer i dowartościowana kobieta.

Dlatego mój trzynastoletni syn nigdy nie pozwoli kobiecie dźwigać czegoś cięższego, bo przecież kobieta jest pod jego opieką. Jest więc nadzieja na lepsze jutro.

Bylejakość relacji?

Budując firmy premium, marki premium, produkty premium zapominamy o relacjach międzyludzkich w wersji premium. To nie jest spójna strategia uwzględniająca wszystkie aspekty naszego biznesu. Jeśli przyzwolimy na bylejakość, to prędzej czy później ujawni się ona w niższych standardach oraz w relacjach z klientami zewnętrznymi. Skoro widzimy dobre wzorce, dlaczego przyzwalamy i bierzemy czynny bądź bierny udział w tworzeniu środowiska „przezroczystych dam” i „niewyraźnych rycerzy”? Czy to czyni lepszym tę część naszego życia, którą spędzamy w pracy? Kto nam to robi, panowie i panie?

Moim celem jest inspirowanie do myślenia o rzeczach ważnych, które nam umykają w codziennej, biznesowej gonitwie. Wiem, że omawiane dziś przeze mnie kwestie nie dotyczą każdego. Nie chcę dyskutować, czy można w sferze biznesowej nazywać kobiety „płcią piękną” – bo to dyskryminacja, etc. Nie o tym piszę. Piszę o kwestiach, które w moim przekonaniu są na tyle uniwersalne, że kiedy ich brakuje, nasze życie i relacje ubożeją. Piszę do nas w rolach (przyszłych) liderów i (przyszłych) rodziców.

Zostań mistrzem zarządzania sobą »

Kluczowe pytania

Czego zatem potrzebujemy, żeby oczekiwać od siebie w relacjach zawodowych wysokiej kultury osobistej oraz powrotu do naturalnych uprzejmości związanych z faktem, że ludzie mają zwykle jedną z dwu płci? Co nam pomoże z tej różnorodności czerpać w miejsce jej zaprzeczania? Jak przywrócić na twarzach bohaterów i bohaterek tego tekstu intensywne barwy świadczące o życiu w miejsce kolorów ochronnych? Nie ma jednoznacznej, łatwej odpowiedzi, z drugiej strony, może wystarczy – po prostu – pamiętać?

I jeszcze coś. Obiecałam pozdrowić dwóch cudownych dżentelmenów – rycerzy z Koszalina, których spotkałam w samolocie Szczecin‑Warszawa w trakcie pisania tego tekstu. Panowie, serdeczności i pozdrowienia.

Teraz – wyzwanie. Jak skutecznie wpisać wysoką kulturę osobistą w kryteria rekrutowania i awansowania ludzi w biznesie?

PRZECZYTAJ TAKŻE: Siłaczki. Cyborgi. Menedżerki bez uśmiechu »

"Wyblakłe damy" polskiego biznesu 

Joanna Malinowska-Parzydło PL

Jako sympatyk ludzi przyglądam się im często z życzliwością i dużą uwagą. Lata obserwacji w korporacjach, a teraz liczone w tysiącach spotkania podczas warsztatów i wykładów, doprowadziły mnie do tytułowej refleksji.